Do starć pracowników Fabryki Sklejka Pisz SA z policją doszło przed biurowcem zakładu. Budynek od poniedziałku okupowała część załogi, która protestowała przeciwko zmianie zarządu spółki.
W poniedziałek rada nadzorcza Fabryki Sklejka Pisz SA. odwołała z funkcji prezesa zarządu spółki Tadeusza Banacha. Na jego miejsce powołany został Marcin Poczobutt z Olsztyna, który od dwóch miesięcy był nowym członkiem rady nadzorczej spółki. Funkcję po. prezesa miał pełnić do czasu ogłoszenia i rozstrzygnięcia konkursu na nowego prezesa Sklejki. Podjęcie obowiązków przez nowego prezesa uniemożliwiła mu część załogi fabryki, która zapowiedziała, że nie wpuści go do gabinetu. I tak też zrobiła.
- Czego chcecie od naszego zarządu. Nie chcemy tu obcych. Nie damy się sprzedać i pozbawić chleba? Chcemy rozmawiać z ministrem - krzyczeli protestujący.
Pękały szyby, podniosły się krzyki
Nowy prezes kilkakrotnie próbował nakłonić protestujących, by ci wpuścili go do biurowca. Gdy to nie skutkowało postanowił wejść do biurowca w asyście około 40 policjantów. Próba ta też się nie powiodła. Policja nie spodziewała się, że spotka się z tak zdecydowanym oporem. Dostępu do wejścia biurowca strzegło trzymając się wzajemnie około 50 mężczyzn i kobiet. Funkcjonariusze próbowali odciągać protestujących od drzwi. Pod naporem stłoczonych ciał zaczęły pękać szyby w oknach. Kobiety zaczęły krzyczeć i wzywać pomocy. Kilka osób zemdlało. Na policjantów posypały się wyzwiska. W tej sytuacji trwająca około siedmiu minut interwencja policji została przerwana, jak się potem dowiedzieliśmy na polecenie nowo powołanego prezesa.
Emocje, przepychanki, strach i upał sprawiły, że wśród protestujących znalazły się osoby poszkodowane. Pomocy medycznej udzielono sześciu osobom.
- Zobaczcie jak z nami postępują. To ma być policja, to tak nas bronicie? Powinniście stać tu razem z nami, a nie nas szarpać - żalili się protestujący.
- W większości były to zasłabnięcia wywołane stresem i upałem - poinformował Tomasz Mojżuk, kierownik piskiego Pogotowia Ratunkowego- Był też jeden przypadek powierzchownego otarcia ramienia. Wszystkie osoby po kilku lub kilkunastu minutach opuściły oddział. Wyjątkiem była jedna z pań, którą przetrzymaliśmy około dwóch godzin.
- Policjanci zachowali się w sposób prawidłowy i zgodny z procedurami. Nie było z ich strony nadużycia siły, czy agresji. Próbowali odizolować strony konfliktu i tym samym zapobiec zakłócaniu porządku publicznego - wyjaśniał Lech Kalwejt, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Piszu.
Odpuścili i zdali się na ministra
Pierwsze protesty załogi fabryki rozpoczęły się już w sobotę. Tego dnia zakład na godzinę wstrzymał produkcję. Jako powody zmian w zarządzie Sklejki podaje się złe zarządzanie zakładem przez wcześniejszego prezesa.
- Jest wiele niejasności dotyczących inwestycji budowy nowej hali magazynowej i biurowca. Mamy zastrzeżenia do sposobu przeprowadzania konkursów na wykonanie tych inwestycji i ich wysokich kosztów, które łącznie sięgają około jedenastu milionów złotych - powiedział Waldemar Zwierko, prezes rady nadzorczej Fabryki Sklejka Pisz S.A.
Od początku protestu w biurowcu przebywał odwołany prezes, który jak nam powiedział, był tam, bo nie chciała wypuścić go załoga.
- Przygotowałem gabinet do przekazania nowemu prezesowi i czekam na jego przybycie. Nic nie mogę poradzić na to, że ludzie zgromadzeni na dziedzińcu biurowca nie chcą go do mnie wpuścić - wyjaśniał Tadeusz Banach. - Zarząd pod moim kierownictwem działała prawidłowo. Wszelkie inwestycje odbywały się zgodnie z procedurami. Wszystko jest w porządku i nie ma żadnych podstaw żeby dopatrywać się jakichkolwiek nieprawidłowości.
- W tej sytuacji zdaję się na decyzje ministra, bo sprawy zaszły za daleko i konflikt ten trzeba rozwiązać na wyższym szczeblu - powiedział Marcin Poczobutt. - Protestujący uniemożliwiają mi pełnienie powierzonych obowiązków, a ja nie jestem zwolennikiem eskalowania konfliktów i rozwiązywania ich siłą.
Marek Truszkowski
m.truszkowski@gazetaolsztynska.pl
- Czego chcecie od naszego zarządu. Nie chcemy tu obcych. Nie damy się sprzedać i pozbawić chleba? Chcemy rozmawiać z ministrem - krzyczeli protestujący.
Pękały szyby, podniosły się krzyki
Nowy prezes kilkakrotnie próbował nakłonić protestujących, by ci wpuścili go do biurowca. Gdy to nie skutkowało postanowił wejść do biurowca w asyście około 40 policjantów. Próba ta też się nie powiodła. Policja nie spodziewała się, że spotka się z tak zdecydowanym oporem. Dostępu do wejścia biurowca strzegło trzymając się wzajemnie około 50 mężczyzn i kobiet. Funkcjonariusze próbowali odciągać protestujących od drzwi. Pod naporem stłoczonych ciał zaczęły pękać szyby w oknach. Kobiety zaczęły krzyczeć i wzywać pomocy. Kilka osób zemdlało. Na policjantów posypały się wyzwiska. W tej sytuacji trwająca około siedmiu minut interwencja policji została przerwana, jak się potem dowiedzieliśmy na polecenie nowo powołanego prezesa.
Emocje, przepychanki, strach i upał sprawiły, że wśród protestujących znalazły się osoby poszkodowane. Pomocy medycznej udzielono sześciu osobom.
- Zobaczcie jak z nami postępują. To ma być policja, to tak nas bronicie? Powinniście stać tu razem z nami, a nie nas szarpać - żalili się protestujący.
- W większości były to zasłabnięcia wywołane stresem i upałem - poinformował Tomasz Mojżuk, kierownik piskiego Pogotowia Ratunkowego- Był też jeden przypadek powierzchownego otarcia ramienia. Wszystkie osoby po kilku lub kilkunastu minutach opuściły oddział. Wyjątkiem była jedna z pań, którą przetrzymaliśmy około dwóch godzin.
- Policjanci zachowali się w sposób prawidłowy i zgodny z procedurami. Nie było z ich strony nadużycia siły, czy agresji. Próbowali odizolować strony konfliktu i tym samym zapobiec zakłócaniu porządku publicznego - wyjaśniał Lech Kalwejt, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Piszu.
Odpuścili i zdali się na ministra
Pierwsze protesty załogi fabryki rozpoczęły się już w sobotę. Tego dnia zakład na godzinę wstrzymał produkcję. Jako powody zmian w zarządzie Sklejki podaje się złe zarządzanie zakładem przez wcześniejszego prezesa.
- Jest wiele niejasności dotyczących inwestycji budowy nowej hali magazynowej i biurowca. Mamy zastrzeżenia do sposobu przeprowadzania konkursów na wykonanie tych inwestycji i ich wysokich kosztów, które łącznie sięgają około jedenastu milionów złotych - powiedział Waldemar Zwierko, prezes rady nadzorczej Fabryki Sklejka Pisz S.A.
Od początku protestu w biurowcu przebywał odwołany prezes, który jak nam powiedział, był tam, bo nie chciała wypuścić go załoga.
- Przygotowałem gabinet do przekazania nowemu prezesowi i czekam na jego przybycie. Nic nie mogę poradzić na to, że ludzie zgromadzeni na dziedzińcu biurowca nie chcą go do mnie wpuścić - wyjaśniał Tadeusz Banach. - Zarząd pod moim kierownictwem działała prawidłowo. Wszelkie inwestycje odbywały się zgodnie z procedurami. Wszystko jest w porządku i nie ma żadnych podstaw żeby dopatrywać się jakichkolwiek nieprawidłowości.
- W tej sytuacji zdaję się na decyzje ministra, bo sprawy zaszły za daleko i konflikt ten trzeba rozwiązać na wyższym szczeblu - powiedział Marcin Poczobutt. - Protestujący uniemożliwiają mi pełnienie powierzonych obowiązków, a ja nie jestem zwolennikiem eskalowania konfliktów i rozwiązywania ich siłą.
Marek Truszkowski
m.truszkowski@gazetaolsztynska.pl