Dopiął swego, wrócił silniejszy. Srebro i życiówka Adriana Ferenca

2023-11-20 10:07:31(ost. akt: 2023-11-20 10:29:11)
Trudną, liczącą 72 km trasę Adi pokonał w niecałe 7,5 godziny!

Trudną, liczącą 72 km trasę Adi pokonał w niecałe 7,5 godziny!

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

BIEGI/// Skryty w Puszczy Boreckiej, niewielki Folwark Łękuk został opanowany 18 listopada przez blisko 300 speców od biegów długodystansowych. Barw naszego powiatu na przeszło 70-kilometrowej trasie bronił Adrian Ferenc z Pisza. Efekt? Srebro i rekord życiowy!
Dla reprezentanta Run Team Tygrysy Orzysz był to pierwszy ultramaraton po niezwykle wymagającym VI Biegu Granią Tatr. Mimo długich przygotowań, z zaplanowanych w sierpniu 71 kilometrów pokonał 26. W ogromnej mierze złożyła się na to pogoda.

Zostałem pokonany głównie przez burzę, która przetoczyła się wówczas przez Tatry. Zbiegi zrobiły się bardzo niebezpieczne i kilka razy naprawdę niewiele brakowało, a poleciałbym prawie jak Adam Małysz. Postanowiłem nie kusić losu i wycofałem się na najbliższym punkcie kontrolnym. Pierwszy raz w życiu aż tak się bałem, że mogę się połamać – wspomina Adrian, który z pewnością nie ma problemu z lękiem wysokości. Na co dzień bowiem… skacze po dachach jako kominiarz.

Ogromny niedosyt jednak pozostał. – To niepowodzenie postanowiłem przekuć w coś pozytywnego. Ostatnie miesiące poświęciłem na jeszcze mocniejszy trening. I bardziej przemyślany, w czym duża zasługa mojego trenera, Łukasza Duchnowskiego. Wiele osób trzymało kciuki za ten mój powrót. Zwłaszcza Emilia, moja dziewczyna, która wspierała mnie na każdym kroku. Na starcie stanąłem ze świadomością, że jestem dobrze przygotowany do walki z trasą i swoimi słabościami – dodaje nasz ultramaratończyk.

I faktycznie. Szybko okazało się, że niewielu było w stanie dotrzymać mu kroku. Było co świętować już po 50 kilometrach, bo życiówkę na tym dystansie poprawił aż o... 40 minut. Ostatecznie liczącą niemal 72 km trasę Borecka Łękuk Trail pokonał w 7 godzin, 29 minut i 27 sekund. Dało mu to 11. miejsce OPEN oraz srebro w swej kategorii.

Czy były jakieś momenty kryzysowe?Aż dziwne, ale… ani jednego. I to mimo planu zakładającego, by biec mocno już od początku. Kolejne kilometry mijałem bez problemu, również na podbiegach, które nie należały do łatwych. Poprzeczka wisiała wysoko, ale mogłem przy tym wszystkim, po prostu, czerpać radość z biegania. I było to niesamowite – mówi najlepszy ultramaratończyk wśród polskich kominiarzy.

Czy jest coś, co zmieniłby w taktyce?Chyba nic. Jedyne co, to mogłem zabrać ze sobą mniej prowiantu do plecaka. Okazało się, że nie potrzebowałem go aż tyle, a będąc nieco lżejszym mógłbym wycisnąć z tego biegu jeszcze więcej.

Kiedy i gdzie spodziewać się go ponownie na trasie?Do końca roku nie planuję już żadnych dłuższych startów. Jeśli coś się pojawi, to będę podchodził do tego czysto rekreacyjnie. Czuję już w nogach zmęczenie tym sezonem. Przebiegłem w tym roku przeszło 4250 km. Czas trochę odpocząć, zejść z obciążeń treningowych. Pozwolić ciału się zregenerować, by przez brak rozwagi i niecierpliwość nie nabawić się niepotrzebnej kontuzji.

Co ciekawe, dla Run Team Tygrysy Orzysz to naprawdę pracowity czas. 8-osobowa reprezentacja w chwili pisania tych słów wraca z Grecji, gdzie zmierzyła się z kultowym Athens Marathon. Wkrótce obszerna relacja z ich zagranicznej wyprawy.

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5