"Jeziorowcy" ograli Tura, ale i tak wylądowali za burtą

Wszystko za sprawą 9-punktowej „zaliczki”, którą przeciwnicy wypracowali sobie kilka dni wcześniej w Piszu (79-88, 24-14, 15-19, 21-25, 19-30). „Jeziorowcy” prowadzeni przez trenera Romana Skrzecza, na południe wyruszali więc ze świadomością, że poprzeczka wisi dużo wyżej niż przed rewanżem.

I przez większość spotkania wszystko wskazywało na to, że uda się ją przeskoczyć. Kwartę otwierającą piszanie wygrali 11 puntami (10:21). W kolejnej dorzucili do tego następne 9 „oczek”, a w trzeciej byli „do przodu” o dodatkowe trzy. Gdy tablica wyników wskazywała 38:61 na korzyść TSK, część kibiców „Jeziorowców” czekała już zapewne z gotowymi do wystrzelenia korkami szampanów. Tyle, że chwilę później rozpoczęła się czwarta kwarta…

A w niej Tur jakby przebudził się z letargu. 23-punktowa przewaga Pisza zaczęła topnieć w oczach. Do chwili, gdy rozległa się końcowa syrena, gospodarze zdołali zmniejszyć ją do 6 punktów (27:10!). Stało się jasne, że choć nasi II-ligowcy wygrali (65:71), to i tak – za sprawą ledwie 3 „oczek” – to przeciwnicy mogli cieszyć się z awansu.

– Dziękujemy całej koszykarskiej społeczności w Piszu i okolicach za wsparcie przez cały sezon – podsumowują „Jeziorowcy”.