Proces byłego policjanta z Rucianego-Nidy ruszył w Białymstoku

2022-10-24 04:45:19(ost. akt: 2022-10-24 04:47:53)
Marcin M. przed zatrzymaniem był... policjantem. Służbę pełnił jako dzielnicowy w Komisariacie Policji w Rucianem-Nidzie.

Marcin M. przed zatrzymaniem był... policjantem. Służbę pełnił jako dzielnicowy w Komisariacie Policji w Rucianem-Nidzie.

Autor zdjęcia: Gazeta Piska

Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się proces odwoławczy byłego policjanta z województwa warmińsko-mazurskiego, nieprawomocnie skazanego na 5,5 roku więzienia za napady z bronią w ręku na placówki bankowe. Obrona chce kary łagodniejszej i tylko za jedno z tych przestępstw; prokuratura wnioskuje o surowszy wyrok.
Sprawa dotyczy napadów na placówki bankowe w Pieckach i Rozogach na Mazurach, do których doszło w 2020 i 2021 roku. Z banku w Pieckach napastnik, który pracownice sterroryzował przedmiotem przypominającym pistolet grożąc, że użyje broni, ukradł ponad 46,3 tys. zł; z placówki w Rozogach, gdzie sprawca również miał w ręce podobny przedmiot i też groził jego użyciem – blisko 87,7 tys. zł.

Pod koniec marca podejrzany o dokonanie tych przestępstw mężczyzna został zatrzymany. Był nim ówczesny dzielnicowy w Rucianem-Nidzie. Prokuratura zarzuciła mu dokonanie obu rozbojów z użyciem broni palnej. Zatrzymany przyznał się jedynie do rozboju dokonanego w Rozogach i opisał przebieg tego zdarzenia. Jako motyw działania podał problemy finansowe i rosnące długi.

Proces w pierwszej instancji był utajniony. Przed Sądem Okręgowym w Olsztynie zapadł nieprawomocny wyrok 5,5 roku więzienia. Skazany ma też w całości naprawić szkody (zapłacić firmom ubezpieczeniowym, w których ubezpieczone były banki), a pięciu pracownicom tych dwóch placówek zapłacić po 2,5 tys. zł zadośćuczynienia.

Apelacje złożyły obie strony. Obrońca chce uniewinnienia jego klienta od zarzutów związanych z napadem na placówkę w Pieckach i zmiany kwalifikacji prawnej dotyczącej przestępstwa w Rozogach na dokonanie rozboju, ale bez użycia niebezpiecznego narzędzia. Chodzi o to, że sprawca twierdzi, że nie miał prawdziwej broni, ale posługiwał się atrapą. Taka kwalifikacja wpłynęłaby na obniżenie kary.

Prokuratura chce ośmiu lat i dwóch miesięcy więzienia jako kary łącznej za oba napady. Obrona stoi na stanowisku, że sąd okręgowy dokonał dowolnej, a nie swobodnej oceny dowodów, przypisując oskarżonemu również napad na placówkę bankową w Pieckach. W ocenie adwokata ciąg zebranych dowodów (w tym biegłego antropologa i specjalisty z dziedziny balistyki) dotyczących tego przestępstwa układa się w logiczną całość i prowadzi do wniosku, że to nie były już policjant dopuścił się tego rozboju.

Mecenas Tomasz Truszkowski akcentował te wnioski z opinii, wedle których w przypadku obu napadów sprawcy inaczej trzymali broń. W Pieckach napastnik miał nieprawidłowo trzymać broń i nieprawidłowo ją przeładowywać. Według obrońcy policjant po szkoleniu czynności z bronią wykonuje automatycznie i bezwarunkowo, więc nie byłoby w tym przypadku różnicy.

Modus operandi w obu przypadkach różni się zdecydowanie — argumentował mec. Tomasz Truszkowski, zwracając uwagę na inne zachowanie się sprawcy przy obu napadach. Przywołał też wniosek biegłego, który nie był w stanie ocenić, czy sprawca miał w ręku broń, czy jej atrapę.

Mówił też o opinii z zakresu antroposkopii; biegły wskazał, że możliwe jest – choć w relacji jak jeden do 39 mln – tak duże podobieństwo, że dwie różne osoby mogą być wzięte za tę samą. W apelacji wskazał ten fakt jako „oczywistą wątpliwość” w ciągu dowodów, a takie powinny być rozstrzygane na korzyść oskarżonego.

Prokuratura chce kary surowszej; w jej ocenie 5,5 roku to kara łączna rażąco łagodna, biorąc pod uwagę, iż kary jednostkowe orzeczone przez sąd pierwszej instancji za napady to cztery lata i cztery miesiące oraz cztery lata i dwa miesiące więzienia. Zwraca też uwagę, iż oskarżony był policjantem, a pracownikom placówek bankowych groził śmiercią, posługując się bronią.

Odnosząc się do argumentacji obrony prok. Piotr Bilewicz zwracał uwagę m.in. na fakt, że oskarżony niedługo po napadzie w Pieckach spłacił swoje długi w kwocie zbliżonej do tej, jaką skradziono z tamtejszej placówki bankowej.

Prokuratura chce też wyższego zadośćuczynienia – po 5 tys. zł dla pracownic. Zwraca uwagę, że było to dla nich traumatyczne przeżycie, wymagające wsparcia psychologicznego, a część z nich zmieniła miejsce pracy.

Wyrok ma być ogłoszony na początku listopada. (PAP)

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5