Adi strzelił w urodziny "setkę". A później znów skakał po dachu

2021-06-15 10:43:00(ost. akt: 2021-06-15 10:43:55)
Adrian Ferenc na umownej "mecie" pod Wysoką Bramą w Olsztynie

Adrian Ferenc na umownej "mecie" pod Wysoką Bramą w Olsztynie

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

BIEGI || Jeśli ktoś mógł wymyślić sobie taki prezent na urodziny, to tylko Adrian Ferenc. Piski ultramaratończyk wyszedł w 29. urodziny z domu i — po liczącym 115 km spacerze — zameldował się pod... Wysoką Bramą w Olsztynie. Dopiero wówczas zaczął świętować.
— Gdy dotarło do mnie, że to ostatnie urodziny z "dwójką z przodu", postanowiłem to jakoś należycie uczcić. Obecnie, z przyczyn wiadomych, trudniej organizować jakieś wielkie imprezy. Pomyślałem więc, że spędzę tę noc i dzień z moimi butami, kijkami i plecakiem — wspomina świeżo upieczony 29-latek, będący najlepszym ultramaratończykiem wśród polskich kominiarzy.

Po wyjściu z domu w Piszu, mijał kolejno m.in. Spychowo, Orzyny i Dźwierzuty, a za umowną "metę" przyjął sobie Wysoką Bramę na olsztyńskiej starówce. Liczącą 115 km trasę pokonał w 18 godzin.

— Oczywiście, że można było pokonać ten dystans dużo szybciej. Podszedłem jednak do tematu dość rekreacyjnie, co jakiś czas robiąc pauzy np. na małe transmisje wideo czy kilka zdjęć. Nie ukrywam jednak, że miałem i kilka momentów kryzysowych — mówi piszanin. — Od 50. do 70. km towarzyszyła mi potężna burza. Ulewa i wiatr sprawiały, że trudno było iść naprzód. Jeszcze gorsze było jednak w tym to, że zaczął wariować mój GPS. Kilka razy zgubiłem się w tej burzy i lądowałem, cały mokry, na jakichś bagnach czy w krzakach.

Drugi moment kryzysowy przyszedł po 90 kilometrach. — Miałem kompletnie przemoczone buty. Na palcach robiły mi się burchle. Gdy jeden z nich pękł, przez parę minut nie mogłem biec, poruszałem się bardzo powoli. A do końca było wciąż prawie 30 km, robiło się ciemno. Na szczęście jakoś udało mi się to "rozbiegać". Gdy stanąłem pod Wysoką Bramą, zmęczenie jakby od razu ze mnie zeszło. Z kilkoma znajomymi zaimprowizowaliśmy malutką imprezę i wróciłem do domu — dodaje doświadczony "ultras", który już w drodze powrotnej snuł plany na kolejne dni.

— Obecnie dystans ok. 100 km nie jest dla mnie żadnym morderczym wyzwaniem. Po chwili odpoczynku mogłem więc wracać do pracy. "Na dachy, do kominów" — podsumowuje ze śmiechem Adrian Ferenc, który już w najbliższy weekend będzie reprezentował Run Team Tygrysy Orzysz podczas półmaratonu w Białymstoku.

Kamil Kierzkowski

Obrazek w tresci


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5