Świąteczne żarty i połowy z lodu. Damian Krumplewski i Mateusz Żukowski (cz.VII)

2020-12-30 10:00:00(ost. akt: 2020-12-30 08:27:06)

Autor zdjęcia: archiwum rodzinne

SPORT || Na co dzień piszemy o ich dokonaniach sportowych. O kolejnych pokonywanych przez nich granicach i systematycznym rozwoju. Nie tylko o sukcesach w ich karierach, ale i czasem - naturalnie - o ich potknięciach. Tym razem jednak postanowiliśmy naszych sportowców ukazać Wam, Czytelnikom, z zupełnie innej strony. Tej świątecznej. Jeszcze bardziej "ludzkiej", choć związanej z Bożym Narodzeniem.
Jakie jest ich najdawniejsze wspomnienie związane ze świętami? Co zazwyczaj spada na ich barki przy rodzinnym podziale świątecznych obowiązków? Bez którego z dań nie wyobrażają sobie wigilijnej wieczerzy i ile są w stanie "wciągnąć" pierogów? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie poniżej.

Damian Krumplewski (czołowy sędzia piłkarski na Warmii i Mazurach)

Wspomnień mam wiele, ale najważniejsze jest to, że – odkąd pamiętam – spędzaliśmy je z całą rodziną. Pamiętam, że gdy miałem jeszcze ok. 10 lat, to największym wyzwaniem była dla mnie... modlitwa przed kolacją wigilijną.

Dopadała mnie, podobnie jak siostrę i braci ciotecznych, „głupawka”. Trudno nam było powstrzymać się od żartów. Wiele rzeczy się w naszym życiu od tamtej pory zmieniło, ale to akurat niewiele (śmiech). Niezmienne jest także to, że razem śpiewamy kolędy. Jest miło, przyjemnie, rodzinnie. Wspominamy przy stole także te „stare czasy”.

Ostatnio przy przygotowaniach świątecznych mieliśmy nieco mniej na głowie (m.in. za sprawą niedawnych narodzin córeczki, Poli – przyp. K.K.). Spędzamy je po części w moim domu rodzinnym, a po części w domu rodzinnym mojej żony. Pichceniem zajmuje się u nas właśnie ona i – biorąc poprawkę na moje kulinarne zdolności – wszystkim wychodzi to na zdrowie.

Gdziekolwiek jednak bym nie był, to nie wyobrażam sobie świąt bez pierogów mamusi. Są jedyne w swoim rodzaju, nie może ich zabraknąć.

Magia świąt pojawia się w naszym domu z początkiem grudnia. Wraz z pierwszymi dekoracjami świątecznymi. Bardziej tym tematem żyją oczywiście dzieci, jednak i my – widząc ich radość – ulegamy tej magii. Gdy ubieramy razem choinkę, zawsze jest przy tym dużo śmiechu.

Tylko w tym roku, wyjątkowo, żona ubrała ją sama z dziećmi, bo... ja musiałem „gwizdać” na meczu. Tradycję udało się jednak podtrzymać, bo po powrocie to mi przypadło osadzenie czubka na szczycie drzewka.

Co do św. Mikołaja, to jestem z nim tak „ugadany”, że zawsze o mnie pamięta. Rózgi nie przewiduję (śmiech).

Kalorii staram się nie liczyć. Trzymanie diety jest zresztą mało realne, gdy wędruje się między dwoma rodzinnymi stołami, pełnymi smakołyków. Po świętach jednak trzeba będzie wziąć się ostro do roboty, by wszystko szybko spalić. Warto zaszczepić sobie aktywność fizyczną jeszcze w starym roku, by nie mieć z tym problemu w nowym.

Mateusz "Rybak" Żukowski (utytułowany zawodnik K1 i MMA)

Najdalsze moje świąteczne wspomnienie, wbrew pozorom, nie wiąże się bezpośrednio z domem. Wciąż wspominam śnieg, lód i... wędkowanie, na które zabierał mnie tata. Miał wówczas wolne, więc mogliśmy polatać nieco po jeziorze, by "upolować" coś specjalnie na święta. Ostatnio niestety coraz trudniej w grudniu o lód na tym akwenie.

Podczas przygotowań staramy się obecnie jak najwięcej rzeczy wykonywać wspólnie. Nie dość, że wszystko idzie szybciej, to i więcej przy tym zabawy.
Jak to u "Rybaka" bywa, w święta musi być obowiązkowo karpik. Najlepiej w asyście pierogów i klusek z makiem.

Liczenie kalorii? W święta u mnie by to nie przeszło. Samych pierogów potrafię wciągnąć minimum dwa duże talerze.

Magia świąt zawitała w naszym domu już w pierwszych dniach grudnia, kiedy to synek zarządził ubieranie choinki. Na prezentach aż tak mi nie zależy. Jeśli już, to na uśmiechu, który wywołają u synka. Może jednak pod choinką znajdzie się i trochę miejsca na jakieś nowe rękawice, w których mógłbym dokształcać się podczas treningów z... bycia grzecznym chłopcem (śmiech).

Z aktywnością fizyczną nie rozstaję się nawet na święta, choć może nieco "zwolnię tempo" w tym czasie. Ruch przyda się nie tylko do tego, by móc zjeść więcej, ale — po prostu — jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania organizmu.

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5