Testament pułkownika Leona Silickiego

2020-05-13 08:00:00(ost. akt: 2020-05-13 07:28:43)
Gdzieś w Galicji 1919-1920, płk Silicki trzeci od lewej

Gdzieś w Galicji 1919-1920, płk Silicki trzeci od lewej

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne Andrzej Knyżewski

HISTORIA|| W roku 2017 przywróciliśmy pamięć pułkownika Leona Silickiego – zapomnianego bohatera walk o niepodległość Polski, dawnego mieszkańca Pisza. Ze składek mieszkańców ufundowana została tablica z brązu poświęcona Jego pamięci. W tym roku przypada 100 rocznica wojny 1920 roku i zwycięskiej Bitwy Warszawskiej.
Pułkownik Silicki w to historyczne zwycięstwo wniósł ogromny wkład. W dramatycznym okresie walk dowodził na Froncie Galicyjskim dużym związkiem taktycznym Wojska Polskiego, jakim była VII Brygada Piechoty WP. W początkach sierpnia 1920 roku VII Brygada powstrzymała ofensywę bolszewików i przeszła na swoim odcinku do kontrofensywy, ruszając w kierunku Lwowa.


Swój szlak bojowy pułkownik i dowodzona przez niego Brygada zakończyli z końcem września 1920 r. na Litwie walkami pościgowymi. Te fakty są mieszkańcom Pisza znane. W chwili obecnej odsłaniane są, nieznane dotąd opinii publicznej, kolejne piękne i fascynujące karty z życia pułkownika. Przedstawiamy historię, która przed 95 laty była opisywana przez prasę ogólnopolską i lokalną. Głównym bohaterem tej historii był nie kto inny tylko nasz pułkownik Leon Silicki, dawny mieszkaniec Pisza.

Dla zrozumienia kontekstu tych wydarzeń musimy wrócić do lat 1917 - 1918 . Pułkownik Silicki dowodził w tym czasie 10 Pułkiem Strzelców Polskich I Korpusu Polskiego w Rosji. Dowodzony przez niego pułk stoczył w tym okresie wiele walk z oddziałami bolszewickimi, a dowodzona przez niego jednostka swoim męstwem i zasługami wyróżniła się w całej 3 Dywizji Strzelców Polskich, w skład której wchodziła.

Dowódca dywizji gen. Wacław Iwaszkiewicz w dowód zasług przekazał dla pułku, na ręce płk. Silickiego, sztandar ofiarowany przez polską społeczność przebywającą w Rosji. Był to jedyny pułk w całej dywizji, który dostąpił honoru posiadania własnego sztandaru. Należy w tym miejscu przypomnieć, że pułkownik za okazane w tym czasie osobiste męstwo otrzymał najwyższe polskie odznaczenie bojowe jakim jest Krzyż Virtuti Militari.

Istotne dla zrozumienia dalszej części tej historii jest również to, że w Wojsku Polskim tradycja oznaczania pułków Nr 10 przysługiwała wyłącznie dla pułków elitarnych, wyróżniających się męstwem i zasługami. Takim pułkiem w okresie 1918 r. dowodził pułkownik.

Wróćmy jednak do historii sztandaru. Dowodzony przez pułkownika pułk w maju 1918 r. po demobilizacji Korpusu został przez gen. Józefa Dowbor – Muśnickiego rozwiązany. Rozwiązanie nastąpiło wobec ogromnej przewagi militarnej Niemców, w wyjątkowo niekorzystnej sytuacji politycznej. Korpus musiał zdać broń, a dywizje i pułki rozformować się.

Co się stało jednak ze sztandarem 10 Pułku Strzelców Polskich? Czy wpadł on również w ich ręce? Dla pułkownika Silickiego jako dowódcy tej elitarnej jednostki sytuacja musiała być dramatyczna. Utrata sztandaru jednostki lub przejęcie go przez wroga oznacza rozwiązanie całej jednostki, wieczną niesławę a dla jej dowódcy - hańbę i całkowitą infamię. Nie ulega wątpliwości, że pułkownik Silicki nie mógł się pogodzić z faktem demobilizacji Korpusu. Nie poddał się. Wyjechał na Kubań, następnie do Odessy i dalej walczył o niepodległość Polski w dywizji gen. Lucjana Żeligowskiego.

Jednak co się stało ze sztandarem? Jakie decyzje podjął pułkownik?
Odpowiedź daje wydarzenie, jakie miało miejsce w Łowiczu, w dniu 5.07.1925 roku z udziałem Prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego. W tym dniu odbyło się uroczyste wręczenie nowego sztandaru dla 10 Pułku Piechoty stacjonującego w tym mieście. Na tej uroczystości w obecności Prezydenta RP, pułkownik Leon Silicki, na czele delegacji „dowborczyków”, jako były dowódca przekazał uroczyście na rynku w Łowiczu d-cy pułku z Łowicza płk. Wetckiemu, stary sztandar 10 PSP.

Poprzez ten symboliczny akt, 10 PP stał się spadkobiercą tradycji 10 PSP. Obecność płk. Silickiego na rynku w Łowiczu nie była przypadkowa. W 1920 roku 10 Pułk Piechoty wchodził również w skład VII Brygady, a pod rozkazami płk. Silickiego przeszedł z nią cały szlak bojowy Brygady.

Niezwykłą historię sztandaru i postawę pułkownika Silickiego opisywała w szczegółach ówczesna prasa. Najpełniejszy obraz tego, co się stało w maju 1918 r. dał w czasopiśmie „Żołnierz Polski” z dnia 5.07.1925 r. artykuł p.t. „SZTANDAR – TUŁACZ PRZED MAJESTATEM RZECZPOSPOLITEJ”. Okazuje się, że w maju 1918 roku pułkownik Silicki sporządził testament. Treść testamentu jest następującą /cyt. z w/w artykułu – pisownia w oryginale/:

„Sztandar, zapracowany krwią moich strzelców przekazuję Wojsku Polskiemu, walczącemu o wolność, całość i niepodległość naszej Ojczyzny. Umiłowany przez nas na obczyźnie, wyraz naszej gorącej tęsknoty do kraju, nasza nagroda za trudy wojenne i nadzieja przyszłego triumfu, miał prowadzić nas do przyszłego zwycięstwa. Przemoc i podłość germańska zadaje nam dzisiaj najboleśniejszy cios dla żołnierza – musimy złożyć broń. Skoro broń składamy – sztandarom naszym nie czas do Ojczyzny. Polecam więc Adjutantowi mego pułku porucznikowi Edwardowi Perkowiczowi oraz sztandarowemu podchorążemu Piotrowi Okieńczycowi, którzy sztandar ten przyjmowali, niezmiennie przy nim asystę czynili, aby przechowali go na obczyźnie w miejscu przez nich obranem, zostając w ścisłym kontakcie ze mną aż do mojej śmierci. Gdyby powstał gdziekolwiek 10-ty pułk strzelców polskich, zbudowany na zasadach prawdziwej dyscypliny wojskowej, waleczny i patriotyczny, oddać mu sztandar, za moją zgodą z błogosławieństwem mojem na zwycięstwo i chwałę. Gdyby mi los wyznaczył kiedykolwiek stanąć na czele jednostki bojowej polskiej – pozostawiam sobie prawo do tego sztandaru, niezależnie od numeru i nazwy tej jednostki.
Porucznikowi Perkowiczowi i podchorążemu Okieńczycowi rozkazuję mieć zawsze zawczasu upatrzonego patrjotę, któremu na wypadek grożącego ich życiu niebezpieczeństwa, wolę moją przekazać i na straży sztandaru postawić.
10-ty pułk strzelców polskich, wchodzący w skład 3-ej dywizji strzelców, zaczął się formować 23 lipca 1917 roku we wsi Chocieńczyce gub. mińskiej. Kwaterował dłuższy czas w m. Jelni gub. smoleńskiej - skąd tocząc nieustanne walki z Moskalami przedarł się w zimie piechotą do Żłobina gub. mohylewskiej. Tu rozwiązany przez przemoc i przewrotność Niemców 21-go maja 1918 roku.
Dowódca 10 pułku strzelców polskich
Podpułkownik Silicki”

W dniu 29.05.1918 r. zgodnie z poufnym rozkazem płk. Silickiego sztandar został rozebrany na trzy części, drzewce przepiłowane na trzy kawałki i oddany wg wskazówek dowódcy pułku adiutantowi pułku por. Perkowiczowi i podch. Okieńczycowi. W płótno sztandaru wszyte zostały następujące dokumenty:
1. Rozkaz poufny do oficera dyżurnego Nr. 2544
2. Akt oddania i przyjęcia Nr. 4936
3. Testament dowódcy pułku

Sztandar przechowywany był początkowo w Kijowie. Byli tam ludzie, którzy chcieli się podjąć tego zadania. Żeby dostać się wówczas do Kijowa trzeba było przedrzeć się przez różnorodne wrogie kordony. Z przewiezieniem drzewca były duże trudności, więc został on spalony. Podchorąży Okieńczyc owinął pierś sztandarem i dotarł do miejsca przeznaczenia. Przechowywany był przez kilku patriotów, napastowanych przez czerezwyczajkę, aż znalazł się w rękach prostego i ubogiego wyrobnika.

Po wkroczeniu Wojsk Polskich do Kijowa na wiosnę 1920 roku, ten prosty człowiek, patriota – przyniósł sztandar do Komendy miasta. Jak podaje „Żołnierz Polski” - mocno kresowym akcentem opowiedział dzieje sztandaru i płacząc ze wzruszenia oddał sztandar znajdującym się w Komendzie miasta żołnierzom. W sztandarze znaleziono wszyte wspomniane wyżej dokumenty, w tym testament pułkownika Silickiego.

Sztandar z Kijowa został przewieziony do Warszawy i był przechowywany jako depozyt w Muzeum Narodowym. Z tego Muzeum wynoszony był tylko raz: przykrywał trumnę zmarłego jesienią 1922 roku gen. Iwaszkiewicza /bezpośredni przełożony płk.Silickiego, wręczał pułkownikowi sztandar – przyp./, w jego ostatniej drodze - z Warszawy do Lwowa na cmentarz obrońców tego miasta.

Po uroczystościach w Łowiczu sztandar został przekazany do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie i jest tam przechowywany do dnia dzisiejszego. Na pewno wielu Piszan w przyszłości odwiedzi Muzeum WP i będzie miało możliwość ujrzenia tego eksponatu. Warto znać tą historię i mieć świadomość, jak wielkiego formatu był nasz pułkownik, dawny mieszkaniec naszego miasta.
Ta historia jest wzruszająca, mam nadzieję, że poruszyła czytelników. Pułkownik Silicki był piękną postacią, która zapisała się złotymi zgłoskami w historii odrodzenia się Polski i pierwszych lat niepodległości.

Co robił pułkownik w latach późniejszych?
W służbie był do 1927 roku. Niewątpliwie cieszył się wielkim szacunkiem i autorytetem w Wojsku Polskim - świadczy o tym fakt, że stał na czele delegacji „dowborczyków” na uroczystościach z udziałem Prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego. Był zapraszany na różne wydarzenia, którymi żyła ówczesna Polska.

Te ślady możemy odnaleźć w lokalnej prasie z tamtych lat np. powitania załogi żaglowca „Lwów” po pierwszym przekroczeniu przez polski statek w 1923 r. równika i pierwszej wizycie polskiego statku w Ameryce Południowej. Był głową rodziny i troskliwym ojcem dbającym o wychowanie i edukację swoich synów. W czasopiśmie „Strażnica Bałtycka” jest relacja z udziału synów Włodzimierza i Mikołaja w letnim obozie dla młodzieży z rodzin wojskowych w roku 1924. Syn Włodzimierz ukończył w latach 30-tych ub.w. Akademię Lwowską i był lekarzem weterynarii. Mikołaj wg. przekazów rodzinnych był pilotem.

Po przejściu w 1927 r. na emeryturę, pułkownik Silicki był szanowanym emerytem. Do 1936 r. mieszkał w Starogardzie Gdańskim. Bardzo wymownym świadectwem wielkiego patriotyzmu i wrażliwości jest jego udział w ogólnopolskiej akcji finansowego wspierania w latach trzydziestych polskiej armii. Z emerytury wpłacał pieniądze na budowę samolotów „Chrobry” RWD-8. Wykazy wpłacających osób były publikowane w ówczesnych gazetach. Nazwisko pułkownika tam się znajduje. Na pewno wpłaty na rozwój polskiego lotnictwa miały związek z synem Mikołajem. W roku 1936 pułkownik-emeryt zamieszkał wraz z rodziną w Wilnie.

Leon Silicki z rodziną w 1945 roku przybył do Pisza. Zmarł w 1954r. w Piszu i został pochowany na miejscowym cmentarzu. Syn Włodzimierz był wieloletnim powiatowym lekarzem weterynarii w Piszu, zmarł w latach 70. Syn Mikołaj w nieznanych okolicznościach zaginął w czasie II wojny światowej.

W stulecie wojny 1920 roku warto pamiętać, że jeden z wybitnych dowódców Wojska Polskiego II Rzeczpospolitej, bohater tamtych wydarzeń, piękna postać i dawny Piszanin spoczywa na naszym cmentarzu.

Chciałbym serdecznie podziękować Muzeum w Łowiczu oraz Stowarzyszeniu Historycznemu 10 Pułku Piechoty w Łowiczu za udostępnienie materiałów oraz pomoc w przygotowaniu tego artykułu. W imieniu członków Komitetu Ratowania Pamięci Pułkownika Leona Silickiego dziękuję także młodzieży szkolnej, gronu pedagogicznemu i Pani Marzenie Misierewicz, Dyrektor Liceum Ogólnokształcącego ZDZ w Piszu za inicjatywę przyjęcia w 2019 r. za patrona klas mundurowych postaci pułkownika. Słowa podziękowania i wielkiego uznania należą się również piskim ułanom ze szwadronu 10 Pułku Ułanów Litewskich za otoczenie opieką tablicy pamiątkowej oraz okazywaną pamięć i szacunek.

Andrzej Knyżewski
Przewodniczący Komitetu Ratowania
Pamięci Pułkownika Leona Silickiego


Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


W środowym (13 maja) wydaniu m.in.

Czesław Jerzy Małkowski niewinnyOlsztyńska "seksafera" w Sądzie Najwyższym
Sprawa olsztyńskiej "seksafery" trafi ponownie do sądu. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku, która nie zgodziła się z wyrokiem uniewinniającym byłego prezydenta Olsztyna, złożyła kasację. Zajmie się nią Sąd Najwyższy.

Kierowca ma trafić do aresztu
Wczoraj Sąd Okręgowy w Olsztynie uwzględnił zażalenie prokuratora oraz pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych i zastosował tymczasowy areszt dla kierowcy, którzy w Szczytnie potrącił babcię i bliźniaków. Trafi on tam na 3 miesiące.

Konflikt w olsztyńskim teatrze
Aktor olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza twierdzi, że stracił pracę, bo bronił praw pracowników. Zwolnił go dyscyplinarnie dyrektor teatru. — Z pełnym przekonaniem będę bronić swojej decyzji przed sądem — mówi.






2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5