Kac? Nie dla nich. Nowy Rok uczcili na sportowo!

2020-01-02 20:21:47(ost. akt: 2020-01-23 20:24:46)

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

REKREACJA || Wielu określa 1 stycznia jako "Narodowy Dzień Kaca". Sportowcy z powiatu piskiego swymi działaniami wyraźnie przeczą jednak tym stereotypom. Pokazali to na murawie, w lodowatej wodzie, a nawet... w stolicy, przed ogólnopolskimi kamerami.
Zgodnie z wieloletnią tradycją, okoliczni miłośnicy futbolu spotkali się, by postrzelać na orzyskim orliku. Jednak nie o północy, a w samo południe. I nie fajerwerkami, a piłką. Niewiele jednak brakowało, by 11. odsłona noworocznego meczu nie doszła do skutku.

W przerwie świątecznego roztrenowania (między ligowymi rundami w klasie okręgowej), Śniardwy Orzysz nie zdołały zebrać pełnego składu, który mógłby zagrozić Reprezentacji Gminy. Chętnych do gry mimo to było jednak tylu, że — w nieco improwizowanych zestawieniach — pierwszy gwizdek rozległ się punktualnie, zgodnie z planem. — Nie mogło być inaczej. To zbyt piękna tradycja, by się z nią rozstawać — przekonywali uczestnicy.

Po zaledwie 3 minutach, 2 sekundach i 2 setnych, autorem najprawdopodobniej pierwszej "oficjalnej" bramki 2020 roku na Warmii i Mazurach został Miłosz Sztachański. Czyli nastoletni snajper, który dzięki swojemu talentowi mógł już reprezentować barwy takich klubów jak np. Rona Ełk, Śniardwy Orzysz, Znicz Biała Piska czy Granica Kętrzyn. Co więcej, nie był to pierwszy raz, gdy popularny "Miłek" zgarnął tytuł Pierwszego Strzelca.

I choć w regulaminowym czasie gry padło łącznie kilkanaście bramek, to rywalizacja była na tyle zacięta, że o końcowym triumfie zadecydować musiała dopiero seria rzutów karnych.

Po zakończonym spotkaniu golkiperów obu stron czekało jeszcze jedno wyzwanie. Musieli zmierzyć się z ulubieńcem miejscowej publiczności — Tomaszem Mazurkiem. Gdy ów podchodził do piłki, niewielu wierzyło w jego sukces. Znany w Orzyszu kibic najwyraźniej cały rok szykował jednak formę właśnie na tę chwilę. Efekt? Dwa widowiskowe "okienka" i... "do widzenia"!

Wodny reset

Nim na dobre ostygły emocje na murawie, blisko 30 miłośników kąpieli w lodowatej wodzie stawiło się na plaży miejskiej w Orzyszu. Poza gospodarzami spod szyldu Strażackiego Klubu ArysMors na orzeźwiającą kąpiel zdecydowali się goście także z innych stron powiatu. Całej ceremonii przyglądali się (gorąco dopingując) odziani szczelnie w ciepłe kurtki kibice. Po "noworocznym zanurzeniu" wszyscy spędzili długie chwile przy ognisku i okolicznościowym poczęstunku.

Obrazek w tresci

fot. Kamil Kierzkowski

— Tematów nigdy nie brakuje. Zwłaszcza teraz, bo do końca sezonu morsowego szykujemy jeszcze kilka wyjazdów i fajnych inicjatyw — mówią nasi powiatowi eksperci od kąpieli w przeręblach.

Kierunek stolica!

Nie wszyscy spędzali jednak noc sylwestrową "u siebie". Część z tych, którzy celebrowali te chwile przy telewizorze, mogła trafić na znajomych uchwyconych okiem telewizyjnej kamery m.in. w Warszawie. Jednym z "upolowanych" był np. Marcin Ambroziak, doświadczony i utytułowany biegacz, na którego koncie widnieje m.in. srebro w plebiscycie na Najpopularniejszego Sportowca Powiatu Piskiego.

— Wyruszyliśmy tam w dość kameralnym gronie. Impreza w Warszawie była przednia. Mimo niskiej temperatury pod sceną bawiło się kilka tysięcy osób. Mieliśmy to szczęście, że udało nam się wcisnąć praktycznie pod samą scenę. Trudno wskazać który z wykonawców zagrał najlepiej, bo atmosfera była naprawdę niesamowita przez cały czas — dodaje biegacz na co dzień realizujący się jako żołnierz 15 GBZ.

Obrazek w tresci

Impreza sygnowana jedną z ogólnopolskich telewizji była jednak ledwie częścią większej eskapady. Z rana, gdy wielu albo ją odsypiało, albo walczyło z bólem głowy, nasi sportowcy stawili się w Parku Skaryszewskim, by zmierzyć się dystansem 5400 m.

W blisko półtysięcznym tłumie Biegu Noworocznego zaprezentowali się solidnie, choć tym razem nie celowali w podium. — Podeszliśmy do sprawy totalnie na luzie. Liczyła się dobra zabawa w zgranej, zaprzyjaźnionej ekipie. Na rekordy życiowe przyjdzie jeszcze czas. Mamy na to calutki rok — podsumowuje Marcin Ambroziak, który linię mety minął po 29 minutach i 35 sekundach.

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5