Moja babcia przeszła przez hitlerowskie piekło w Ravensbrück

2019-09-01 08:00:00(ost. akt: 2019-09-01 07:42:22)
Lech Ostrowski odebrał przesyłkę z International Tracing Service (Międzynarodowa Służba Poszukiwań) z pamiątkami po swojej babci

Lech Ostrowski odebrał przesyłkę z International Tracing Service (Międzynarodowa Służba Poszukiwań) z pamiątkami po swojej babci

LUDZIE\\\ Piszanin, Lech Ostrowski odbiera telefon z Niemiec: — Poszukujemy krewnych Marii Ostrowskiej — czystą polszczyzną mówi kobieta z International Tracing Service (Międzynarodowa Służba Poszukiwań). — Więźniarka z Ravensbrück, numer 38316, to moja babcia — odpowiada Pan Lech. — Na wieść o tym, że chcą przekazać obozowe pamiątki po mojej ukochanej babci, ścisnęło mnie za gardło i odebrało mowę. Nie mogłem opanować łez — ze wzruszeniem wspomina wydarzenie sprzed kilku miesięcy.
Dziś przypada 80. rocznica wybuchu II wojny światowej, najbardziej dramatycznego wydarzenia w historii Polski. Każda polska rodzina doświadczyła dramatu tej wojny, większość ma o czym opowiadać, a wspomnienia te są jakże często tragiczne. Trwają w pamięci kolejnych pokoleń, w dokumentach, na zdjęciach, w rodzinnych archiwach.

Jest również wiele rodzin, które nie znają losów swoich bliskich, osób represjonowanych w czasie II wojny światowej. W przeciwieństwie do Lecha Ostrowskiego, któremu tematyka wojenna zawsze była bardzo bliska. Jego krewni bardzo ucierpieli - niektórzy zginęli, a ci co przeżyli często nie mieli do czego wracać. Wojenne losy rodziny Pan Lech zna bardzo dobrze, oprócz wspomnień bliskich, wiedzę czerpał z zachowanych dokumentów oraz książek i opracowań historycznych, gdzie znalazł wiele informacji o swoich przodkach.

— W rodzinnym domu zawsze dużo się mówiło o tamtych tragicznych czasach, szczególnie wtedy gdy przyjeżdżał stryj Stanisław, brat bliźniak mojego ojca. Dyskutowali wówczas i wspominali, bo wiele przeżyli w tamtym czasie — tak znany piszanin, Lech Ostrowski, wieloletni dyrektor Społecznego Ogniska Muzycznego w Piszu, rozpoczyna opowieść o wojennych losach swojej rodziny.

— Moja babcia, Maria Ostrowska, przeszła przez hitlerowskie piekło w Ravensbrück. Zygmunt, jej mąż a mój dziadek (ze strony ojca - przyp.red.), wojny nie przeżył. Zginął w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof. Oboje byli więźniami politycznymi. W 1943 roku żandarmi zabrali ich z rodzinnej wsi Żarnów. Najpierw do gestapowskiego więzienia w Augustowie, tam gestapowcy nieludzko ich torturowali, by wymusić zeznania. Koledzy z organizacji patriotycznej mieli ich odbić, szykowali akcję, nie zdążyli... Gestapowcy przenieśli ich do więzienia w Grodnie, skąd od maja 1944 roku w bydlęcych wagonach wywozili do obozów koncentracyjnych.

Zygmunt Ostrowski, przedwojenny nauczyciel, urodził się w 1894 roku w Leszczewie (gm.Wigry). Od 1919 do 1941 roku pracował w Szkole Powszechnej w Żarnowie, wsi położonej na przedmieściach Augustowa
























Żarnów lata 30-te. Szkoła i uczniowie wraz z nauczycielami oraz kierownikiem szkoły Zygmuntem Ostrowskim (również na zdjęciu wyżej) ur. 07. 02. 1894 r. Zginął 24. 07. 1944 r.w obozie koncentracyjnym Stutthof. Więzień polityczny za działalność w AK. Dowódca Wojskowej Służby Ochrony Powstania w stopniu ppor. pseudonim "Grot" w placówce nr 4 komendy AK rejonu augustowskiego fot.Archiwum prywatne L.Ostrowski


To wyjątkowe miasto było - z jednej strony osaczone przez Niemców, z drugiej Rosjanie, jeszcze wcześniej Litwini, z którymi też toczono walki. Mieszkańcy od pokoleń przesiąknięci więc byli wielkim duchem patriotyzmu. Wciąż musieli bronić swej polskości. Dlatego tyle ludzi działało w organizacjach patriotycznych - przed I wojną światową była tam Powszechna Organizacja Wojskowa, później wielu ludzi działało w AK.

Już przed wojną Augustów miał prawie 20 tysięcy mieszkańców - to był jeden z największych polskich kurortów. Działał tam elitarny Klub Ułanów Krakowieckich, gdzie bywali najwięksi (prezydenci, premier...), wymienię choćby Narutowicza, Witosa, Sławka, Beka, generała Kleberga czy Mościckiego. Marszałek Piłsudski, generał Sikorski, Rydz-Śmigły i Józef Haller często przyjeżdżali do słynnego oficerskiego Jacht Klubu Rzeczypospolitej.

Pierwsza motorówka się tam pokazała i pierwsza żaglówka. Wyczytałem gdzieś, że miasto pięknie się rozwijało, że przed wojną była to najciekawsza miejscowość turystyczna w Polsce - oni mieli tam tylu turystów co mieszkańców. Były orkiestry, przyjeżdżali studenci, aktorzy, kwitła kultura, co nie znaczy że wszystko było tam piękne, obok była też i bieda.

Dziadek mój ukończył seminarium nauczycielskie. Jako nauczyciel i kierownik szkoły był bardzo aktywny - działał w przedwojennym Związku Nauczycielstwa Polskiego, w zarządzie słynnej augustowskiej Spółdzielni Nauczycielskiej, Radzie Okręgowego Urzędu Ziemi, która miała za zadanie scalanie gruntów gospodarskich.

Jak wyczytałem w książkach był jednym z pierwszych właścicieli cudów techniki - przed wojną miał radio. Przynosił je do szkoły, by dzieci mogły słuchać m.in. transmisji różnych uroczystości państwowych. Bardzo dobrze znał język rosyjski, co mu pomogło gdy wybuchła wojna, weszli Rosjanie i przyszły deportacje, także nauczycieli.

Dzięki znajomości języka rosyjskiego i żywności, którą „podzielił się” z „kamandzirami” uchronił się przed deportacją i nadal pozostał w szkole. To były trudne czasy. Do każdej szkoły przydzielone były rosyjskie nauczycielki i tzw. pionierki, pojawili się też pierwsi komuniści. Oni „czuwali” nad procesem dydaktycznym i „odpowiednią edukacją”.

(...) Twoją Mamę pamiętam jako osobę anielskiej dobroci i cierpliwości. Nigdy nie zagniewana, zawsze uśmiechnięta, uczynna. Pamiętam jak chętnie wypożyczała mi książki do czytania i doradzała co należy czytać (...)

— tak o babci Marii do mojego taty w 1987 roku pisał z Warszawy Franciszek Żukowski, jego przyjaciel, uczeń szkoły w Żarnowie. I właśnie taką babcię - dobrą, ciepłą, kochaną i religijną - wciąż noszę w sercu i pamięci — kontynuuje wspomnienia Pan Lech.

— Dziadkowie mieli dwóch synów bliźniaków - Zygmunta (mój tata) i Stanisława. Babcia wypożyczała książki, sprowadzała różne rzadko spotykane rośliny, hodowała je w przyszkolnym ogrodzie, pokazywała i opowiadała o nich uczniom. Dziadek dobrze zarabiał, mieli odłożone pieniądze, chcieli budować dom w Augustowie.

Żarnów początek lat 30-tych. Maria i Zygmunt Ostrowscy wraz z synami bliźniakami Stanisławem i Zygmuntem fot.Archiwum prywatne L.Ostrowski


Niestety, przyszedł wrzesień 1939 roku i nastała ta straszna wojna. Najpierw Niemcy, potem Rosjanie.... Zniszczony i rozgrabiony dom, dziadkowie jak większość mieszkańców Żarnowa zostali z niczym. Tam przechodził front, niewiele po wsi zostało. Jakimś cudem z ich rodzinnego domu ocalały dwie rzeczy - haftowany obrus i mały wełniany kilim. Traktuję je z wielkim szacunkiem, mając w sercu to z jaką czułością gładziły je dłonie mojej ukochanej babci. Są dla mnie bezcenne, a teraz mam jeszcze coś cenniejszego - kilka miesięcy temu otrzymałem różaniec i medalik - nieme świadectwo obozowej gehenny mojej babci, którą z pewnością dzięki nim przetrwała — wzrusza się mój rozmówca.

kliknij w obraz
Medalik i różaniec Marii Ostrowskiej, pamiątki z obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. fot. Archiwum International Tracing Service

Jak dziadkowie trafili do obozów koncentracyjnych? W grudniu 1943 r. w trakcie zebrania w szkole, wszedł jakiś mężczyzna (prawdopodobnie gestapowski tajniak w cywilu) i powiedział, że sprzedaje pończochy. Tuż za nim wpadli gestapowcy z wycelowaną w ludzi bronią.

Jednego z zebranych zastrzelili od razu, bo nie zdążył podnieść rąk do góry... Padł nieżywy pod piecem - widział to wszystko mój ojciec - miał wtedy 16 lat i działał w organizacji jako łącznik. Następnie strzał oddał Michał Markiewicz ps. „Rózga”, kierownik szkoły w sąsiedniej miejscowości, kolega dziadka Zygmunta. Strzelił prosto w lampę, zapadła ciemność. Udało się wtedy uciec pod ostrzałem hitlerowców mojemu ojcu oraz „Rózdze”, który został poważnie ranny, ale rzucając granatami ostudził zapały Niemców. Wszystkich pozostałych zabrało gestapo.... Po kilkumiesięcznych torturach trafili do obozów śmierci. Babcia cudem przeżyła, dziadek niestety nie...

Maria Ostrowska po leczeniu w Szwecji w mieście Jonkoping przy tablicy podczas nauki języka szwedzkiego. Urodzona 21. 02. 1907r. Aresztowana wraz z mężem 09. 12. 1943r. Pseudonim "Wierzba, pełniła funkcję Dowódcy Wojskowej Służby Kobiet w tej samej placówce AK co i jej mąż Zygmunt. Podobnie jak on więziona i przesłuchiwana w więzieniach gestapo w Augustowie a następnie w Grodnie. 11 maja 1944r. przewieziona jako więzień polityczny w transporcie specjalnym z Grodna do Ravensbrück nr obozowy 38316. 3 maja 1945 przewieziona do Szwecji na leczenie. Szwecję opuściła 06.10.1945r.
fot.Archiwum prywatne L.Ostrowski





Będąc w USA, opowiedziałem tę historię właścicielce szlifierni diamentów w Nowym Jorku. Ona była Żydówką, więźniarką obozu Auschwitz. W rozmowie stwierdziła, że skoro moi dziadkowie byli w obozach, to pewnie jestem Żydem. Byłem bardzo zdziwiony, lecz wytłumaczyłem jej, że nękani w obozach byli nie tylko Żydzi, także i Polacy.

Elżbieta Żywczyk


GEHENNA TYSIĘCY KOBIET I ANIOŁY Z CZERWONEGO KRZYŻA
Obóz koncentracyjny Ravensbrück, największy na terenie Niemiec, najcięższy obóz dla kobiet, powstał w 1939 roku. Pierwsze więźniarki trafiły do niego wiosną tego roku. Polki przyjechały do Ravensbrück we wrześniu. W tym, jak i w kolejnych transportach znalazły się działaczki społeczne, inteligentki, konspiratorki i uczennice tajnych kompletów. Więźniarki z Polski stanowiły największą grupę, w sumie przez gehennę obozu przeszło ich 40 tysięcy. Rejestr więźniów z lat 1939 -1945 obejmuje ok. 132 tys. kobiet i dzieci, 20 tys. mężczyzn oraz ok. 1 tys. dziewcząt. Piekło Ravensbrück przeszli ludzie z 27 narodowości. Krótko przed końcem II wojny światowej o los więźniarek obozu upomniał się Międzynarodowy oraz Szwedzki i Duński Czerwony Krzyż. W wyniku działania organizacji udało się uratować 7,5 tys. więźniarek, które przewieziono do Szwecji, Szwajcarii i Francji. W trakcie ewakuacji wycieńczone kobiety po raz pierwszy od długiego czasu mogły zjeść ciepły posiłek, umyć się i założyć czyste ubrania. Maria Ostrowska była jedną z uratowanych w akcji zorganizowanej przez hrabiego Folke Bernadotte i Szwedzki Czerwony Krzyż. Wycieńczona trafiła do szpitala na kilkumiesięczne leczenie.







Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. PISZANIE #2784715 | 81.15.*.* 1 wrz 2019 09:35

    CHWAŁA IM.

    Ocena komentarza: warty uwagi (18) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5