Pisz bez Mazura? Czy klub wyjdzie wreszcie na prostą?

2018-07-25 08:13:27(ost. akt: 2018-07-25 08:21:56)

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

ROZMOWA///— Jeśli nie znajdą się chętni do pracy w zarządzie, to sam na pewno nie będę ciągnął tego wózka — mówi Rafał Timoszuk. Z wiceprezesem Mazura Pisz rozmawiamy m.in. o głębokim kryzysie i chaosie, z którymi boryka się "Duma Mazur". Pewne jest jedno: niełatwo będzie rozgonić czarne chmury wiszące nad piskim klubem.
— Jest jakieś jedno słowo, którym można byłoby określić sytuację w Mazurze?
— Zamieszanie? Niestabilność? Choć czasem wydaje mi się, że można byłoby pójść i nieco dalej. Nie chciałbym jednak nikogo obwiniać personalnie. Na dość kiepską kondycję, w której obecnie znajduje się klub, złożyło się wiele, wiele czynników.

— W styczniu objąłeś funkcję wiceprezesa. Jakie główne problemy zdążyłeś wynotować?

— Podstawowym, głównym problemem jest brak ludzi do pracy. Wydaje się, że nie ma komu działać. Jakby nikomu na tym po prostu nie zależało. Na początku roku pojawiło się światełko w tunelu. Wszystko miało iść ku lepszemu, choć sytuacja, jaką zastaliśmy wówczas w klubie, była gorzej niż kiepska.

— Nieoficjalnie mówi się, że trudno w regionie o bardziej podzielone środowisko klubowe niż Mazur. Prawda czy fałsz?
— Czy najbardziej podzielone? Nie wiem. Ale na pewno bardzo. Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy, gdy przyjechałem 2,5 roku temu do Pisza, to... brak klarowności. Chciałem założyć akademię piłkarską, bo to coś, z czym miałem do czynienia już wcześniej. Od razu poszedłem więc do Miejsko-Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji, by zapytać jak wygląda kwestia wykorzystania piskich obiektów sportowych: na jakich warunkach, z kim o tym najlepiej rozmawiać itd. Gdzie jak gdzie, ale tam — zdawało mi się — powinni wiedzieć jak to wygląda w Piszu. Usłyszałem jednak, że... nie wiedzą, bo oni się takimi rzeczami w ogóle nie zajmują i w żaden sposób nie są w stanie mi pomóc. I tyle.

— Powinni być lepiej zorientowani?
— Zdecydowanie. Pracowałem w przeszłości w kilku innych miastach. Za każdym razem widoczna była współpraca między ośrodkami sportowymi, miejscowymi klubami, lokalnymi działaczami, wreszcie samymi sportowcami. Tutaj, już na dzień dobry, zobaczyłem głębokie antagonizmy. Jakby każdy działał, ale na swoją rękę.

— Tak samo jest w Mazurze? W sensie: grać chce wielu, ale każdy do innej bramki?
— Z perspektywy ostatnich miesięcy, a właściwie i lat, mogę określić to chyba nawet dobitniej. Jest mało ludzi do pracy, a każdy i tak chciałby grać do swojej bramki. Sytuacja jest bardzo pokręcona.

— 4 lipca mieliście kolejne klubowe zebranie. Udało się ją nieco wyprostować?
— Były już trzy zebrania, kolejne będzie w środę (25 lipca). Myślę, że już takie ostateczne. A 4 lipca... Cóż. Przyszło paru chłopaków z pierwszego zespołu. Jeśli dobrze pamiętam, to było ich siedmiu. Pojawił się i burmistrz...


KK

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5