Wracam na nasze piskie podwórko

2018-04-02 12:00:00(ost. akt: 2018-04-15 11:29:20)

Autor zdjęcia: Mariusz Trupacz

KOSZYKÓWKA/// — TSK potrzebuje nowej energii, którą chcę wtłoczyć w nowe przedsięwzięcia — mówi Mariusz Trupacz, który prezesurę w klubie AS Mrągowo zamienił w ostatnich dniach na funkcję wiceprezesa TSK Roś. Czy Pisz też stać na III ligę?
— Od objęcia funkcji prezesa AS Mrągowo minęło prawie 2,5 roku. Nie szkoda rozstawać się z klubem?
— Pewnie, że szkoda. Z jednej strony ten czas od stycznia 2016 roku upłynął bardzo szybko, a z drugiej - w tym okresie nie brakowało wielu pięknych chwil i sukcesów. To były pracowite 2 lata.

— Co w tym czasie udało się wam zrobić?
— Już od samego początku ruszyliśmy z przysłowiowego, sportowego kopyta. Zebraliśmy świetny, nowy skład w zarządzie, z którym postawiliśmy sobie za cel uporządkowanie spraw nie tylko finansowych, ale i czysto merytorycznych. Wprowadziliśmy konkretny regulamin klubu, kartę członkowską wraz ze składkami członkowskimi, pozyskaliśmy nowych sponsorów i inne nowe źródła finansowania, jak np. starostwo powiatowe czy mrągowski urząd miasta, a także tzw. "Program Klub". Dzięki temu udało się z kolei m.in. zaopatrzyć naszych zawodników w stroje oraz niezbędny sprzęt sportowy. Rozwinęliśmy się też organizacyjnie, dzięki czemu powierzono nam przeprowadzenie w Mrągowie turnieju eliminacyjnego do mistrzostw Polski juniorów U-18, w którym zajęliśmy 5. miejsce.

— Nie próżnowaliście i od strony sportowej.
— Dokładnie. W zeszłym roku zdobyliśmy m.in. mistrzostwo województwa w kategorii kadet, wicemistrzostwo województwa szkół ponadgimnazjalnych i brązowe medale w kategorii szkół gimnazjalnych. Zapewniliśmy sobie również awans do tegorocznych mistrzostw i jestem pewien, że "Asy" ponownie zajdą wysoko. Nie można zapomnieć i o seniorach. A konkretnie ich pierwszym, historycznym starcie w III lidze. Choć wielu widziało AS w roli "chłopców do bicia", to Mrągowo pokazało, że potrafi postawić się nie tylko bardziej doświadczonym i utytułowanym, ale i bogatszym klubom. Ostatecznie uplasowaliśmy się na 4. miejscu w rundzie finałowej. Tak dobrego początku chyba nikt się nie spodziewał. To duży sukces.

— Skoro wszystko tak pięknie się układa, to czemu rezygnujesz?
— Cytując klasyka: "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść" (śmiech). A tak poważniej - zapowiedziałem ten termin już na wstępie, gdy tylko obejmowałem funkcję prezesa klubu. Podkreślałem, że będę w Mrągowie jedynie czasowo, do chwili ukończenia nauki w ZOS Baza Mrągowo mojego syna. Mateusz w maju pisze maturę, przymierza się do studiowania w Warszawie, choć ma jeszcze kilka innych pomysłów i opcji.

— Był jednym z filarów drużyny. Koniec jego kariery w koszykówce?
— Nie, nie sądzę. Jeśli zdecyduje się studiować w stolicy czy gdziekolwiek indziej, to jestem pewien, że spróbuje swych sił w którymś z miejscowych klubów. Wszystko wyjaśni się w ciągu najbliższych miesięcy.

— Wraz z tobą z miejscem we władzach AS pożegnali się m.in. wiceprezes Bartosz Koziatek oraz skarbnik Magdalena Szymańska. Tak drastyczna zmiana warty nie wpłynie niekorzystnie na klub?

— W ekipie AS Mrągowo zostało parę naprawdę doświadczonych osób, które tworzą zgrany zespół. Nie mam najmniejszych zastrzeżeń co do poziomu ich fachowości. Merytorycznie są w pełni gotowi do tego, by przejąć stery. AS nie ucierpi na naszym odejściu.

— Kto zajmie wasze miejsce?
— Obecnie mogę zdradzić tylko tyle, że w nowym składzie zarządu klubu znajdzie się m.in. trener Paweł Mierczak. To solidny fachowiec. A reszta nazwisk wkrótce się wyklaruje.

— Koniec twojego rozdziału w AS. Wracasz do Pisza. Czym dokładnie się zajmiesz? Dalej koszykówka?
— Tak, oczywiście. Koniec z "Asami" nie kończy mojej przygody z koszykówką. Miłość do basketballu jest silniejsza i wypływa prosto z serca. Wracam na piskie podwórko, do funkcji wiceprezesa TSK Roś. Naturalnie sama funkcja "roboty nie robi". Potrzeba nowej energii, którą chcę w tłoczyć w nowe przedsięwzięcia.

— Są już jakieś konkrety?
— Chciałbym skupić się np. na organizacji turniejów, które promowałyby tę piękną dyscyplinę sportu nie tylko wśród dzieci i młodzieży, ale i wśród dorosłych. Na pierwszy plan wysuwa się organizacja kolejnej edycji Piskiej Ligi Koszykówki, która startuje już 8 kwietnia o godzinie 11, w sali gimnastycznej przy pływalni w Piszu. Mam nadzieję, że - prędzej czy później - zbudujemy cały prężnie działający system. Pomysłów nie brakuje. Naszym celem jest stworzenie naprawdę silnego ośrodka koszykarskiego w tej części Polski.

— Za twojej prezesury Mrągowo rozpoczęło grę w III lidze. Udział piszan w rozgrywkach tego szczebla jest realny?
— Jak najbardziej. Pisz zasługuje na to, by mieć III-ligową ekipę koszykówki. Koszty rozgrywek na tym poziomie są porównywalne z rozgrywkami juniorów. To nic, czego nie udałoby się nam przeskoczyć. Jest jednak jedno "ale".

— To znaczy?
— Od lat dziwi mnie fakt, że piska koszykówka kończy się na rozgrywkach kadetów. Potem, z niewiadomych przyczyn, zawodnicy zawieszają swoją grę lub ją definitywnie kończą. Jedynie nieliczni przechodzą do bardziej renomowanych klubów, gdzie mogą kontynuować koszykarską karierę. Naszym podstawowym problemem, w mojej opinii, są więc braki kadrowe. Warto nad tym popracować, by zmienić ów stan rzeczy. Rozmawiamy już o tym na poważnie z prezesem TSK Zbigniewem Bessmanem oraz trenerami.

— Czego można spodziewać się w piskiej koszykówce w ciągu najbliższych miesięcy?
— Poza startem wspomnianej, 23. edycji Piskiej Ligi Koszykówki oraz wielkiego finału ligi, atrakcji z pewnością nie zabraknie. Szczegółów obecnie nie mogę jeszcze zdradzić, ale zarezerwujcie sobie czas na sobotę 12 maja. A później... Okres letni to czas na przygotowywanie drużyn do startów w rozgrywkach ligowych i turniejach. Czeka nas więc m.in. seria obozów przygotowawczych i sparingów. Czas na zmiany. Czas na "nowe otwarcie" klubu TSK Roś Pisz.

Rozmawiał Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5