W tabeli jesteśmy wysoko, ale wciąż brak nam jakości

2017-03-11 13:01:35(ost. akt: 2017-03-11 13:16:07)

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

– Przy tak ograniczonych możliwościach nie mieliśmy prawa być na wysokim, 5. miejscu. A jesteśmy. I jeśli będziemy robili wszystko, co w naszej mocy, to jesteśmy w stanie jeszcze wiele zdziałać – mówi Adam Ożarowski, trener Mazura Pisz. Ze szkoleniowcem rozmawiamy o sytuacji kadrowo-finansowej klubu oraz o tym... czy piszanie fundują właśnie rywalom z klasy okręgowej specyficzną "podpuchę".
– Przed rozmową przejrzałem internetową stronę Mazura. Jest tam dość... smutno.
– W sumie trudno się dziwić. Ostatnio prawie same porażki, choć jedynie sparingowe. Sytuacja w naszym klubie w ostatnich miesiącach nie wygląda kolorowo i optymistycznie.

– Do tej rozmowy miało dojść już wcześniej. Jesteś jednak dość zalatanym człowiekiem, trudno Cię złapać na dłuższą rozmowę.

– Wiem, że mieliśmy się spotkać już jakiś czas temu. Przyznaję jednak szczerze: spodziewałem się tego, o czym przyjdzie nam rozmawiać i chyba brakowało mi na to trochę siły. W ostatnich miesiącach kilkakrotnie miałem chwile, gdy chciałem rzucić to wszystko w cholerę. Trudno wtedy gadać o czymkolwiek. Od razu przychodzi jednak myśl, że poświęciło się danej drużynie tyle lat, było tyle świetnych chwil i nie można... a nawet nie chce się od tego uciekać. Mazurowi oddałem wielki kawał serducha, oddam i drugie tyle, lecz nie zmienia to faktu, że czasem tak jak mocno kocham ten klub, tak samo mocno czasem mam go dość.

– Jak ta tendencja wygląda obecnie? Wiary ubywa czy przybywa?

– To zależy. Raz zdaje się - po rozmowach z zawodnikami - że można spodziewać się i 20 ludzi na treningu. Człowiek się angażuje, planuje jak podzielić trening, jak wszystko usystematyzować, rozpisuje taktykę... I w momencie, gdy przychodzi na trening 10 osób albo mniej, to jest się - bardzo delikatnie rzecz ujmując - wkurzonym. Z takim negatywnym nastawieniem stawiasz się na kolejnym treningu, a tam już czeka solidna liczba chłopaków. Dają z siebie wszystko, całość wygląda naprawdę fajnie. Nabierasz wiary. Wtedy jest zupełnie inna rozmowa.

– W skali od 1 do 10 - w jak mocno kłopotliwej sytuacji jest obecnie Mazur?
– Nie jest różowo, więc sprawiedliwym byłoby ok. 5/10.

– Na tę ocenę, jak podejrzewam, składają się głównie wspomniane problemy kadrowe. Zapytam wprost: wiosną będzie miał kto u was kopać piłkę?
– Sama liczba zawodników nie jest takim problemem, brak jednak jakości. To jest obecnie główny problem. Cały czas konieczne są rotacje. Ciągle wystawiamy praktycznie kompletnie inny skład. Klasa okręgowa ma to do siebie, że zawodnik nie ma szans się utrzymać z gry, najczęściej gra kompletnie za darmo. Jeden pracuje w wojsku, drugi w policji, trzeci jeszcze gdzie indziej. Wypadają jakieś służby, wyjazdy... Prywatnie - jako człowiek - to rozumiem i szanuję. Jako trener chciałbym jednak jak najlepiej dla drużyny, więc nie mogę mówić, że to nie ma negatywnego wpływu na wyniki.

– Ludzie pracują nie tylko w Piszu, a niektóre zespoły mają lepszą sytuację kadrową. Wyniki też.
– Bo okręgówka jest obecnie zwyczajnie słaba. Wystarczy mieć kilku stałych, solidnych chłopaków, pod których można ustawić grę. Wtedy można zdominować rozgrywki. Pokazuje to np. Pasym, który - jak na warunki naszej ligi - nie zebrał jakiejś bardzo dużej kadry, ale jest to kadra sprawdzona, doświadczona i dyspozycyjna. Nie robili wielkich transferów, a nie widzę obecnie drużyny w naszej lidze, która byłaby w stanie grać na takim poziomie jak Błękitni.

– Właśnie. Pasym. W kolejce inauguracyjnej mieliście grać u nich na wyjeździe, jednak nikt od was się nie pojawił. Powody podawano różne. Jaka było naprawdę?
– Mecz początkowo był zaplanowany na niedzielę. Błękitni poprosili nas o przełożenie meczu na sobotę. Jakoś tak było im po prostu wygodniej. Nie widzieliśmy problemu, wówczas nie robiło nam to żadnej różnicy, więc poszliśmy im na rękę. Tydzień przed meczem okazało się jednak, że sporo chłopaków nie będzie: choroby, wyjazdy... Poprosiliśmy więc, by zagrać w pierwotnym terminie, jednak odmówili. Nie udało się zebrać należytego składu. Przez jakiś czas łudziliśmy się jeszcze, że uda się przełożyć mecz. Skończyło się jednak tak, jak się skończyło, czyli walkowerem.

– Nieoficjalnie wiem, że w ostatnim czasie Mazur wykonał mnóstwo telefonów do zawodników z okolicy. Jakie efekty?
– Zanim nie będzie oficjalnego potwierdzenia, to wolałbym się wstrzymać z takimi informacjami. Teraz mogę powiedzieć tyle, że na pewno przejdzie do nas Karol Szymanowski, który do niedawna grał w Śniardwach Orzysz. Dołączenie do Mazura rozważa też kilku chłopaków ze Znicza.

– Jak to się dzieje, że 20-tysięczne miasto nie jest w stanie zebrać własnej ekipy?
– Dużo drużyn, gdy brak im seniorów, łata zespół juniorami, którzy stanowią czasem większą część ich szeregów. U nas nie możemy sobie na to pozwolić: nasi młodsi piłkarze będą grali w 1. wojewódzkiej lidze juniorów. Zebrała się tam świetna ekipa i gdybyśmy zaczęli wybierać z niej kolejne ogniwa, to później jeździliby na mecze tylko na sztukę. A to przecież też i poważne koszta. Gramy więc tym, co mamy.

– Wychodzi różnie. W ostatnich tygodniach przegraliście np. z b-klasowym Bartnikiem Myszyniec czy Kurpikiem Kadzidło z a-klasy. Różnica dwóch lig.
– Porażki 4:0 i 7:3 mówią same za siebie i trudno to jakkolwiek tłumaczyć. Wszystko się zapętla: problemy kadrowe, finansowe...

– Poważnie macie problem z kasą? W zeszłym sezonie otarliście się o awans do IV ligi. Gdyby się udało, koszta byłyby dużo większe.
– Szczerze? Bardzo dobrze, że nie awansowaliśmy. Wejść wyżej tylko po to, by być tam na sztukę, a przy okazji wypłukać się z kasy... Wszystko rozumiem. Tylko co dalej?

– A może właśnie to jest przyczyną słabszych występów? Zawodnicy mają świadomość, że nawet zwycięstwo nie zapewni im awansu. Po co się starać?
– Nie, nie sądzę. Myślę, że jeśli ktoś poświęca swój czas, swoją energię, wkłada pracę w treningi, to na pewno nie po to, by wszystko to później zaprzepaścić. Szanuję chłopaków, bo w warunkach, które mamy, robią naprawdę dobrą robotę. Problemów nam nie brakuje, a jeśliby spojrzeć na tabelę, to jesteśmy najwyżej sklasyfikowaną drużyną powiatu w "okręgówce". Obiektywnie rzecz ujmując: przy tak ograniczonych możliwościach nie mieliśmy prawa być na wysokim, 5. miejscu. A jesteśmy. I jeśli będziemy robili wszystko, co w naszej mocy, to jesteśmy w stanie jeszcze wiele zdziałać. Może uda się w międzyczasie znaleźć jakieś dodatkowe środki. Chcę wierzyć, że IV liga nie jest dla nas definitywnie zamknięta.

– Ostatni czas można uznać za test wierności dla kibiców? Czujecie ich wsparcie w trudnych chwilach?
– Trudno mówić o jakimkolwiek wsparciu, dopingu czy testach, gdy na mecze przychodzi w najlepszym przypadku 10 osób. Tę garstkę można uznać za kibiców, którzy są z drużyną na dobre i na złe. Na lepszą frekwencję na trybunach trzeba będzie więc chyba niestety poczekać, aż pojawią się i zwycięstwa. I zrobimy co się da, by w lidze prezentować najwyższą możliwą formę...

– Kończąc nieco mniej poważnie: w jednym z komentarzy na stronie Mazura pojawiła się teoria, że sparingi to celowa "podpucha", by zmylić rywali przed rundą wiosenną...
– (śmiech) Oby! Chłopaki potrafią zachować dystans do całej tej naszej sytuacji. I bardzo w nich to cenię, bo niektórzy - o słabszych charakterach - zwyczajnie by się obrócili na pięcie i odpuścili sobie granie w Piszu. Naszym charakteru nie brakuje. Chciałbym, byśmy takie charakterne, rzetelne podejście prezentowali w najbliższych miesiącach także na boisku.

Rozmawiał: Kamil Kierzkowski

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5