W piskiej halówce przyszedł czas na odwet

2017-01-31 10:11:18(ost. akt: 2017-01-31 10:17:37)

Autor zdjęcia: Grzegorz Gierej

Po zakończeniu pierwszej rundy Piskiej Halowej Ligi Piłki Nożnej, drużyny przystąpiły do rundy rewanżowej. 28 stycznia z szansy na odwet skorzystali jednak - a i to połowicznie - wyłącznie zawodnicy Orlik Team.
Przedostatnia obecnie drużyna tabeli, podczas inauguracji sezonu uległa minimalnie ekipie Belpax Junior 4:3 (bramki dla zwycięzców strzelali wówczas Mateusz Sokołowski i Hubert Serowik). Strata punktów na "dzień dobry", choć po niesamowicie wyrównanej walce, zapadła Orlikowi ewidentnie w pamięci.

Wychodząc w sobotę na parkiet, zawodnicy byli wyraźnie zmotywowani, by odpłacić "Juniorom" za grudniową porażkę. I wiele wskazywało na to, że odwet jest na wyciągnięcie ręki. Widowiskowe trafienia Jacka Kalwejta i Dawida Kliszajtysa mogły zwiastować kibicom sensacyjną porażkę Belpaxu, lecz tego dnia niesamowite zawody rozgrywał i Krzysztof Antosiewicz, który wpisując się dwukrotnie na listę strzelców pozwolił swej drużynie opuścić boisko przy remisie 2:2.

Weszli do tej samej rzeki

W pozostałych spotkaniach jednak niespodzianek nie było. Wysoką futbolową formę potwierdzili obecni liderzy - Progres 56. 10 grudnia zespół rozpoczął rozgrywki od prawdziwego zdeklasowania młodych reprezentantów spod szyldu KKS Mazur. Wówczas wygrali 10:4. Po blisko 50 dniach drużyny ponownie stanęły naprzeciw siebie na boisku i... mecz zakończył się identycznie - 10:4. To jednak nie jedyne podobieństwa.

Ponownie po prestiżowym hat-tricku odnotowali Błażej Gutowski i Paweł Witkowski. Ponownie dwa trafienia zaliczył Daniel Zawadzki, a jedno Karol Wiśniewski. Jedyną różnicą w obozie zwycięzców była postać ostatniego strzelca: w grudniu wygraną przypieczętował Paweł Kowalczyk, w sobotę natomiast - Piotr Żbikowski.

- Ponoć "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". Oni jednak weszli. I to w sposób, który wyraźnie pokazuje, że przez cały ten czas utrzymują solidną, stabilną formę - mówili po meczu kibice.

Do tej samej rzeki weszła w minioną sobotę również ekipa ZSZ. Trzeba jednak przyznać, że jeśli wcześniej "umoczyli" spotkanie z FC Jeże (pierwsza konfrontacja zakończyła się 7:2), to w starciu rewanżowym najzwyczajniej zostali zdewastowani przez futbolowe tsunami.

Jeże, depczące liderom po piętach w ogólnej klasyfikacji, nową rundę rozpoczęły od prawdziwej, futbolowej egzekucji. Golkiper ZSZ ma po sobocie pełne prawo czuć solidne zakwasy od notorycznego wyciągania piłki z własnej siatki. W pewnym momencie ekipa wiceliderów sama zaczęła się gubić w liczbie strzelonych bramek, a i nie jeden kibic żałował pewnie, że nie wziął na mecz... liczydła.

- Zwycięstwa 14:2 zdarzają się zazwyczaj raczej podczas gry pod blokiem. W lidze, nawet halowej, to wciąż rzadkość - można było usłyszeć po spotkaniu.

Na astronomiczną wygraną złożyły się trafienia Patryka Jakubczyka (4), Krystiana Chudzika (4), Pawła Owczarczyka (4), Tomasza Jakubczyka (3) i Wojciecha Stodulskiego (3). Honor ZSZ uratowali Kacper Jakubczyk i Jakub Lipiński.

W klasyfikacji strzeleckiej PHLPN prowadzi - z 13 bramkami na koncie - Błażej Gutowski. Tuż za nim na podium plasuję się obecnie Daniel Chmielewski i Paweł Owczarczyk (obaj z 9 trafieniami).



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5